Rybka na święta? Kupuj świadomie!
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się nieubłaganie. W wielu domach trwa gorączka porządków, prezentów i, oczywiście, gotowania. A jeśli w planach tradycyjna Wigilia, to, o ile nie jesteśmy wegetarianami, z pewnością także ryba, najlepiej taka „bio”. Tylko co to oznacza? Tuż prze Świętami, kilka wskazówek, czym się kierować przy kupowaniu ryb na święta, aby nadal być „eko”, wspierając przyrodę oraz biogospodarkę.
Ryba to smaczne mięso, łatwo przyswajalne białko i bogactwo zdrowych kwasów omega (zwłaszcza omega 3 i omega 6, choć ich ilość jest różna w zależności od gatunku). Od wieków na polskich stołach królował karp, ale z upływem czasu coraz bardziej zmieniają się tradycja, poglądy i upodobania kulinarne Polaków. Wiele osób, czy to z sentymentu, czy to z poczucia obowiązku, nadal szuka go w sklepach. I choć to ryba powszechna, często hodowana w naszym kraju, a przy okazji nie za droga, wybranie właściwego karpia z pożytkiem dla przyrody i nas samych, nie jest proste.
Błagamy, nie sięgajcie po najtańszego karpia z supermarketu. W dobrą rybę, a tym samym we własne zdrowie, trzeba zainwestować. Warto zorientować się, czy w naszej okolicy nie mamy przypadkiem certyfikowanych, ekologicznych gospodarstw rybackich, oferujących rybę najwyższej jakości z gwarancją, że będzie świeża, zdrowa i smaczna. Okaże się na pewno droższa, ale wiemy, że była hodowana w odpowiednich warunkach, z zachowaniem norm dla wszelkich „polepszaczy” wzrostu. Można tu zerknąć np. na Listę Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, na którą trafiają tylko lokalne produkty najlepszej jakości.
U nas, w Świętokrzyskiem, zaszczytną pozycją na ministerialnej liście mogą się pochwalić ryby hodowane w okolicach Oksy, Wójczy, Rudy Malenieckiej czy Małyszyna Dolnego. Co więcej, zielone światło do kupowania karpia daje nawet w swoim poradniku fundacja WWF. To ryba hodowlana, lokalna i nie zagrożona wyginięciem z powodu nadmiernego odławiania. Świadomie kupując od naszych hodowców przyczyniamy się także do zwiększenia popytu na dobre, lokalne produkty i wspieramy regionalną biogospodarkę!
Inną bardzo popularną u nas rybą hodowlaną jest pstrąg i łosoś – mięso niezwykle smaczne i delikatne. Podobnie jak w przypadku karpia, sprawdźmy dobrze pochodzenie naszej ryby. Warto, a nawet należy, poczytać o metodach hodowli w miejscu, skąd była pozyskana. To, że ryby otrzymują szczepionkę, są odrobaczane, nie jest niczym nadzwyczajnym i, w kontrolowanych warunkach, z użyciem naturalnych substancji, nie zagraża naszemu zdrowiu. Nasz pstrąg za życia nie musi pluskać się tylko w dzikim i krystalicznym, górskim potoku, by był zdrowy. Ale nie może to być także mętna zupa z antybiotyków w masowej hodowli konwencjonalnej…
Pozbądźmy się więc uprzedzeń do ryb z hodowli. To już nie dawne czasy dzikiej, niekontrolowanej i jak najtańszej produkcji. Kupując w gospodarstwie rybackim czy u jego dystrybutora (np. w pobliskich sklepie rybnym czy delikatesach), znajdziemy dokładną informację o tym gdzie, jak i czym była traktowana ryba. Ale uwaga - rozmiar nie jest wytyczną zdrowia i dorodności zwierzęcia, wręcz przeciwnie. Wiele sztucznych odżywek i dodatków w tanich rybich karmach (zamiast np. naturalnych zbóż) to substancje wspomagające wzrost ryby, czyli przyspieszony rozwój mięśni i tkanki tłuszczowej, antybiotyki, przeciwutleniacze, itp. Z wiekiem kumulują się one w ciele zwierzęcia i nie znikną magicznie po przygotowaniu. W rybach trzeba uważać zwłaszcza na (zakazane już na szczęście na terenie UE) etoksykinę, aldrynę czy owadobójczy chlordan.
Ale świąteczne dania z tych popularnych ryb wielu dziś nudzą. W nowoczesnej kuchni panuje teraz moda na wyszukane, zagraniczne gatunki, często ryby morskie, jako, teoretycznie, bogatsze w zdrowe substancje. Niestety, w dużych drapieżnych rybach kumulują się metale i rakotwórcze dioksyny. Pół biedy jeśli to np. słodkowodny jesiotr czy szczupak. Ale już porcja ogromnego, dzikiego tuńczyka, miecznika czy dorodnego rekina wcale nie gwarantuje zdrowego posiłku. Dodatkowo, w tłustych rybach morskich gromadzą się też trujące PCB, ołów i rtęć… Nasze śledzie także są tu na cenzurowanym, ale jedząc je sporadycznie, na pewno sobie nie zaszkodzimy. Jeśli mamy możliwość – szukajmy ryb mniejszych, młodszych i nieporcjowanych.
Nie tylko na kwestie kumulowania niezdrowych związków powinny budzić nasze obawy. Przy dziko żyjących gatunkach obowiązują też bowiem konkretne obostrzenia, jeśli chodzi i termin i wielkość połowu, tak, aby nie zaburzać lokalnych ekosystemów. I tu powinna nam się zapalić „eko” lampka ostrzegawcza. Dlatego WWF zamieściło na stronie ryby.wwf.pl poradnik, który pomoże w świadomym wyborze ryb, bez szkody dla ekosystemów. Pomaga w tym też obecna kampania UE “Which fish - Jaka ryba?”, poświęcona zagrożeniom przełowienia ryb w oceanach i wpływu komercyjnej działalności człowieka na ochronę gatunków morskich, w którą włączyło się wiele polskich ogrodów zoologicznych. Bardzo pomocne przy wyborze ryby z troską o przyrodę (i biogospodarkę!) są również ekologiczne oznaczenia - Certyfikat Zrównoważonego Rybołówstwa (MSC) lub Certyfikat Odpowiedzialnej Hodowli (ASC), oznaczające wybór przyjazny środowisku naturalnemu.
I na koniec ostatni, lecz chyba najważniejszy, apel do konsumentów ryb. Humanitarny transport. Z zasady odradzamy kupowanie żywej ryby – to niepotrzebne męczenie zwierzęcia, które i tak skończy pod nożem. Lepiej więc, aby skończyło życie szybko i bez krwawej męczarni w domowej kuchni czy łazience! A jeśli już jakiś entuzjasta świeżej ryby uprze się, aby nieść ją do domu, niech zrobi to przy pomocy specjalnego uchwytu lub koszyczka (nawet jeśli będzie plastikowy – nada się do recyklingu…), a nie w cienkiej torbie foliowej, w której zwierzę powoli się dusi. Dziś prawie każdy sklep i sprzedawca żywej ryby ma taki dodatek w ofercie. Co więcej, stres zwierzęcia także ma ogromny wpływ na późniejszą jakość mięsa. A więc jedzmy ryby, czemu nie. Tylko tak, aby nie „odbiły” nam się poświąteczną czkawką…
Życzymy Wam zatem zdrowych i radosnych eko- Świąt!
Zdj. : Pixabay (mikkooja1977, MartinaKourilkova)