Doceniaj każdy łyk wody, bo może jej zabraknąć

Data opublikowania: 23 marca 2020
 pryskająca kropla wody kształcie serca
 pryskająca kropla wody kształcie serca

Bez jedzenia możesz przeżyć nawet miesiąc, bez wody – zaledwie kilka dni. A nasze ciało składa się z niej w ponad 70 procentach. Myślisz, że woda w kranie będzie płynąć zawsze, kiedy odkręcisz kurek? Już wkrótce to może się zmienić. Polska jest w grupie państw, którym zagraża poważny deficyt wody. A my sami też ponosimy za to odpowiedzialność. 22 marca przypada Światowy Dzień Wody. Przy pierwszych powiewach wiosny to dobra okazja do refleksji nad tym, czy potrafimy ją szanować.

Zasoby wodne, czyli ilość dostępnej dla nas wody to łączna ilość wód powierzchniowych i podziemnych, znajdujących się na określonym obszarze. Są tym większe, im więcej jest opadów i im większa jest retencyjność. Prawie cała woda z polskich rzek spływa do Morza Bałtyckiego, reszta znajduje się w zasobach podziemnych. Wydaje się, że wody mamy u nas całkiem sporo. Nie ma terenów pustynnych i mamy sporo rzek i jezior. Nic bardziej mylnego. Polska – piąty kraj Europy pod względem wielkości i ilości mieszkańców  ma najniższe zasoby wodne na kontynencie. Znajduje się dopiero na 30. miejscu spośród wszystkich państw pod względem zasobności w wodę. Podaje się nawet, że Polska ma tyle samo wody, co... Egipt!

Zasoby wodne Polski odznaczają się dużą zmiennością stanu w zależności od pory roku. Nasze wody powierzchniowe są też niestety coraz bardziej zanieczyszczone. Najwięcej wody zużywają rolnictwo, przemysł oraz... my sami, czyli gospodarka komunalna. Zapotrzebowanie na wodę powoduje na wielu obszarach czasowy deficyt wodny - poziom wód gruntowych stale się zmniejsza, co grozi długotrwałymi suszami. Kilka lat temu, m.in. właśnie z tego powodu, głośno było o dramatycznej sytuacji województwa łódzkiego.

Położenie kraju w stosunku do oceanu wpływa także na wielkość opadów, które maleją od oceanu w głąb kontynentu, z zachodu na wschód. Opady w Polsce są mniejsze niż w większości krajów europejskich. Dodatkowym problemem są występujące często w ostatnich latach bezśnieżne zimy - średnie opady w granicach Polski w roku hydrologicznym 2016 wyniosły 698,9 mm. Wpływa to znacząco na ogólny stan wód powierzchniowych. W Świętokrzyskiem znajdują się one w obrębie dwóch regionów wodnych - Górnej i Środkowej Wisły. Obok terenów o dobrej dostępności wód, znajdują się tu też tereny uznawane za bezwodne (południowo-wschodnia część województwa).

Już w 2016 r. Państwowy Instytut Geologiczny zaliczał region do grupy o niskiej ilości zasobów wód podziemnych (60 853,19 m3 /godzinę). Nieco lepiej jest obecnie (2018 - 62 144,02 m3 /godzinę), ale to nadal dosłownie „kropla w morzu”. Szacunkowe zasoby zwykłych wód podziemnych województwa świętokrzyskiego to ok. 3% zasobów wód podziemnych Polski. Brak dużych aglomeracji powoduje co prawda, że są one wystarczające np. dla stolicy regionu – Kielce wciąż w większości nie muszą uzdatniać wody, bo czerpią ja niemal w pełni spod ziemi, ale już inne nasza miasta, jak np. Ostrowiec Świętokrzyski, uzupełniają zasoby wodami powierzchniowymi.

W połowie ubiegłego roku Państwowa Służba Hydrogeologiczna wydała ostrzeżenie o możliwości wystąpienia w sierpniu trudności w zaopatrzeniu w wodę na terenie niektórych województw, w tym dla niektórych świętokrzyskich gmin – zwłaszcza części zachodniej regionu. Niedobory wody spowodowały znaczne straty w rolnictwie i leśnictwie. Susza rolnicza wystąpiła we wszystkich województwach, w niemal 83% gmin! Na pomoc dla poszkodowanych rolników i hodowców ryb rząd przeznaczył prawie 800 mln złotych (dane – UN Global Compact Network za Ministerstwem Rolnictwa). Świętokrzyskie powoli zbliża się więc do niechybnej czołówki obszarów deficytowych pod względem wody – ziemi krakowskiej, Śląska, Trójmiasta (tak, tak, pomimo ujścia największej polskiej rzeki Wisły...) i Ziemi Łódzkiej.

Wody ubywa także dużej mierze dlatego, że tak dużo je zużywa nasza gospodarka. Według danych GUS, w 2016 roku w Świętokrzyskiem pobór wody na potrzeby komunalne i przemysłowe był czwartym (!) w kraju – tuz po województwie mazowieckim, wielkopolskim i zachodniopomorskim i wynosił 1.431,7 hm3 /rok.  Roczne zużycie wody na jednego mieszkańca regionu wynosiło 33,7 m3 /rok, niewiele mniej od średniej całego kraju, która wynosiła 34,3 m3 /rok. W tej dziedzinie nie jest to jednak powód do dumy..

W Polsce na jednego mieszkańca przypada ok. 1800 m3 wody /rok. Średnia ilość  przypadająca na jednego mieszkańca Europy jest 2,5 razy większa. Europ Środkowo- Wschodnia, w tym Polska i Hiszpania, mają średnio mniej niż 200 mm słodkiej wody dostępnej każdego roku, podczas gdy popyt na nią jest 3-10 razy wyższy...

Czy my sami możemy coś z tym zrobić? Na pewno. Zużywajmy mniej i rozsądniej. Ale to nie wszystko. Trzeba tez nauczyć się korzystać z alternatywnych źródeł pozyskiwania wody, tak, aby nie wyczerpywać zasobów wód podziemnych, bo nie są nieskończone. Delikatną równowagę wodną bardzo łatwo jest zaburzyć. Jednym z takich rozwiązań jest chociażby picie zwykłej, filtrowanej wody zamiast tej w butelkach, budowa przydomowych oczyszczalni ścieków czy magazynowanie wody deszczowej na własne potrzeby, np. do podlewania roślin - na to ostatnie rozwiązanie decyduje się coraz więcej osób. Niektóre samorządy, m.in. Kraków i Wrocław, a wkrótce także Warszawa, zdecydowały się dofinansowywać mieszkańcom instalację zbiorników na wodę deszczową. W Kielcach zakup 86 zbiorników dla miejskich instytucji był jednym z zadań w ramach ubiegłorocznego budżetu obywatelskiego.

To na pewno dobre kroki, ale wciąż zbyt mało radykalne. Jednak budzi się społeczna świadomość, że woda to najcenniejsze bogactwo ludzkości, bez którego zwyczajnie nie przeżyjemy. A to niezwykle ważne. Więc róbmy wszystko, by rzeczywistość nie zaczęła wyglądać podobnie do tej z filmów postapokalipytcznych...

A ku refleksji - film Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, promujący oszczędzanie zasobów wodnych: 

 

Źródła: